Przygodowe klasyki #1 "Przypadki Robinsona Crusoe" Daniel Defoe

 

✨Cześć!

    Książka Anglika Daniela Defoe "Przypadki Robinsona Crusoe" została wywołana do tablicy już w poprzednim, pierwszym poście na moim blogu. Użyłam jej jako przykładu książki, która ma już swoje lata, jednak wciąż może, pomiędzy wersetami, nieść aktualne i potrzebne, uniwersalne ideały.

    "Przypadki Robinsona Crusoe" zostały wydane po raz pierwszy 25 kwietnia 1719 roku, czyli dokładnie jutro (na czas publikacji posta) przypada 306. rocznica pojawienia się jednej z najpopularniejszych książek przygodowo-podróżniczych dla młodzieży (tego samego roku powstało Księstwo Liechtenstein!). Niesamowity jubileusz, chociaż z roku na rok tracący na ważności, z uwagi na coraz mniejsze zainteresowanie tematyką podróżniczo-przygodową w takiej formie.

 

💧O fabule słów kilka

    Akcja utworu rozpoczyna się w 1650 roku, chociaż sprawnie poruszamy się w czasie od samego początku. Młody Robinson Crusoe jest młodzieńcem, któremu pisana jest kariera prawnika — kariera zaplanowana przez rodzinę, a nie przez samego głównego zainteresowanego, który raczej marzy o włóczędze niż o przesiadywaniu pośród pergaminów, zapisów prawa czy na sali sądowej.

    Seria czasem niefortunnych, a innym razem szczęśliwych zdarzeń prowadzi go do wybrzeży Brazylii, gdzie prosperuje jego własna plantacja pod czujnym okiem właściciela. Brzmi jak cudowne życie, prawda? Niestety, fatum nie jest łaskawe dla żeglarza. Wskutek katastrofy morskiej zostaje on wyrzucony na brzeg, na wyspę, która na pierwszy rzut oka wydaje się bezludna. Od tamtej pory musi nauczyć się żyć, zdany wyłącznie na siebie.

    Treść iście stworzona dla prawdziwych miłośników tropikalnych klimatów. Tutaj znajdzie się wszystko, czego może szukać miłośnik wyspiarskiego klimatu w książkach. Morska bryza? Wilgotny klimat? Prażące słońce? Piasek szeleszczący pod stopami? Kanibale? Katastrofy morskie? Budowa tratwy czy dostosowanie się do wymagającego klimatu?

    Ta historia to darmowa podróż tysiące kilometrów od polskich granic. Podróż, której większość z nas, na szczęście, nie doświadczy, chociaż czytając "Przypadki Robinsona Crusoe", mamy wrażenie, jakbyśmy w tej całej przygodzie uczestniczyli. Przeżywamy oraz uczymy się wraz ze zdezorientowanym głównym bohaterem, a wszystko to z wypiekami na twarzy, wertując kolejne strony.

 

🌱 Ważny przekaz - najważniejsze dzieje się w głębi

"Przypadki Robinsona Crusoe" to nie tylko opowieść o żeglarstwie czy przygodach rozbitka. Najważniejsze dzieje się, gdy akcja spowalnia, a bohater zostaje zupełnie sam ze swoimi myślami. Nie może zagłuszyć swoich wewnętrznych dylematów i wątpliwości. To właśnie w tych chwilach rozważa samotność, sens pracy (a na wyspie praca trwała całymi latami!) oraz kwestie wiary, z którą nigdy wcześniej nie było mu po drodze.

    Dla mnie osobiście właśnie te fragmenty są najciekawsze. Książka przestaje być tylko czystą rozrywką, a zaczyna prowokować nas do głębszych refleksji, które — choć nie zawsze łatwe — są ważne. Pokazuje, do czego może prowadzić bycie samemu ze sobą i jak taka samotność może rozwijać człowieka. Współczesny świat, pełen wszechobecnych bodźców, które zagłuszają nasze własne „ja”, nie daje nam zbyt wielu szans na przeżywanie podobnych doświadczeń. 

    "Przypadki Robinsona Crusoe" pozostają aktualne, chociaż z roku na rok coraz bardziej zapomniane, tak jakbyśmy oddalali się od tych ważnych pytań, które kiedyś były istotne dla każdego z nas.

 

🌟 Podsumowanie – czyli spinamy wszystko klamrą

    Na koniec chciałabym dodać cytat, który bardzo rezonuje ze mną. Przełamuje on pogląd, że „Przypadki Robinsona Crusoe” to książka tylko dla młodzieży (chociaż jak najbardziej jest też dla nich!), ale również dla zapracowanych dorosłych czy zabieganych studentów – czyli dla tych, którzy zagłuszają wszelkimi bodźcami niewygodne, czasochłonne refleksje nad sobą i swoim życiem.

 

Jak mówi Robinson Crusoe:

"...ludzie nie zdają sobie sprawy, iż nieraz jedynym ich wyzwoleniem i środkiem ratunku jest to właśnie, czego się boją najbardziej i co uważają za ostatnie nieszczęście"

 

    Podróż wgłąb siebie, poszukiwanie sensu życia i pracy – pojęcia tak nam bliskie, a jednak odległe. Tak potrzebne, a jednak odsuwane na dalszy plan.

   Podobnie jak wybitna książka Daniela Defoe – „Przypadki Robinsona Crusoe” – na pierwszy rzut oka tak odległa (przygody na wyspie 300 lat temu), a tak dobrze wpisująca się w podrygi duszy do rozmyślań w naszym technologicznie rozwiniętym XXI wieku.

Komentarze

  1. Intrygujące przemyślenia na temat nieco już zapomnianej książki. Mam nadzieję, że zachęcą czytelników Pani bloga do sięgnięcia po tę ponadczasową pozycję. A ja z niecierpliwością oczekuję dalszych Pani wpisów 😊

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Z innej półki #1 "Ojciec chrzestny" Mario Puzo

Pierwsze słowa✨

Z innej półki #2 „Wzgórze psów” Jakub Żulczyk